Jolanta Pazurkiewicz ze Szczytna od dzieciństwa zmaga się z poważną wadą wzroku. To nie przeszkadza jej jednak w odnoszeniu sukcesów sportowych rangi krajowej. Jest aktualną wicemistrzynią Polski w bowlingu osób niewidomych i niedowidzących. Każde zawody, w których w ostatnich latach bierze udział, kończy na podium. Jak sama mówi, sport to dla niej odskocznia od codzienności i okazja do spotkań z ludźmi.

Zamiast narzekać, jadę na kręgle
Jolanta Pazurkiewicz ma już bogatą kolekcję trofeów zdobytych na zawodach

Z MIĘTKICH DO LUBLINA

Jolanta Pazurkiewicz to szczęśliwa żona, mama dwóch dorosłych już córek, a od siedmiu miesięcy także babcia, choć, patrząc na jej sportowe osiągnięcia i aktywność trochę trudno uwierzyć, że już doczekała się wnuka. Od ponad dwudziestu lat mieszka w Szczytnie, ale pochodzi z Miętkich w gminie Dźwierzuty, gdzie spędziła dzieciństwo. Od dziecka cierpi na wrodzoną, postępującą wadę wzroku. - Jest to krótkowzroczność, która się z czasem nasila. W moim przypadku pogorszenie nastąpiło po porodach – opowiada pani Jolanta.

Kiedy skończyła szkołę podstawową, jej ówczesny lekarz, zmarły niedawno okulista Wenanty Lewalski, skierował ją do specjalnej szkoły średniej w Lublinie. - Początkowo chciał mnie wysłać do Lasek pod Warszawą, do placówki dla dzieci niewidomych, ale ja niewidoma nie byłam – wspomina nasza rozmówczyni.

W Lublinie skończyła zawodówkę dla słabowidzących, zdobywając fach dziewiarza maszynowo – ręcznego. - Dzięki temu umiem robić swetry – śmieje się pani Jolanta, dodając, że czasów nauki w Lublinie nie wspomina dobrze. Przyznaje, że bardzo tęskniła za domem, do którego przyjeżdżała zaledwie kilka razy w ciągu roku. Na dodatek, kiedy miała zaledwie 15 lat zmarł jej tata. Po zakończeniu edukacji w Lublinie postanowiła wrócić do Miętkich. Rok później wyszła za mąż za swojego chłopaka, syna przyjaciółki mamy.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.