Redakcja

"Kurka Mazurskiego"

W numerze 22/05 Waszego Pisma przeczytałem, że na Jeziorze Links utopił się nurek. To już druga ofiara nurkowania.

Jestem pracownikiem Kompanii Mazurskiej Pasym Sp. z o.o., która dzierżawi ww. akwen. Uważam, że problem płetwonurków - ich beztroskiego podejścia do spraw bezpieczeństwa będzie się pogłębiał. Obym był złym prorokiem.

W ośrodku wypoczynkowym nad ww. jeziorem grupa osób nurkujących utworzyła sobie bazę do "ćwiczeń". Pozwalają one nabyć uprawnienia do nurkowania. Szkolone tam są również, oprócz zwykłych amatorów, osoby ze służb ratowniczych. Wydawać by się mogło, że jest to słuszne działanie, bo przecież gdzieś trzeba ludzi przeszkolić. Ktoś na tych szkoleniach zarabia pieniądze. Zarabiając je, nie zastanawia się nawet, że wyrządza duże szkody firmie, w której pracuję, a oprócz tego naraża na niebezpieczeństwo zarówno tych, których szkoli, jak i naszych pracowników rybaków.

Jakie to szkody i niebezpieczeństwa? Nurkowie - tak będę określał osoby, które szkolą i są szkolone, bezprawnie wydzielają sobie określony akwen wodny, budują - również bez żadnej zgody podwodne platformy (na Jeziorze Links dwie, na Jeziorze Leleszki dwie, prawdopodobnie na jeziorach Serwent i Babant po jednej). Platformy są usytuowane na tak zwanych toniach sielawowych, czyli głęboczkach jeziornych.

A problem bezpieczeństwa ludzi?

Brak informacji ze strony organizatorów kursów o czasie i miejscu nurkowania stwarza określone niebezpieczeństwo. Załóżmy, że my udajemy się na połowy sielawy niewodem. Zakładając toń narażamy się na to, że w niewodzie zamiast sielawy będziemy mieli grupę szkolących się nurków. Kto odpowie za następstwa? Znając życie, pewnie rybacy, chociaż płacą czynsz dzierżawny i są prawnymi użytkownikami tej wody.

A co będzie, gdy my, ciągnąc niewód, zaczepimy o nielegalnie pobudowaną platformę i nie dość, że porwiemy go, to doprowadzimy do wypadku z udziałem naszych pracowników.

Kto za ten wypadek odpowie?

Pewnie kadra pracownicza - a nie ci, którzy nie oznakowali tej platformy i nie uzyskali na jej montaż stosownej zgody.

Już mamy dwa wypadki śmiertelne z udziałem nurków na tym jeziorze, oby nie było ich więcej.

Panowie nurkowie szczycą się tym i głośno o tym trąbią, że czyszczą jeziora. A jak ma się do tego zatapianie przez was do celów ćwiczeniowych karoserii samochodów - np. słynnego trabanta na Jeziorze Narty, kombajnu z jeziora Szwaderkowskiego itp. Jeden litr oleju potrafi zatruć niezliczone ilości wody.

Chciałbym również przypomnieć Panom nurkom, że nie są sami na jeziorach. Często zdarzają się skargi wędkarzy na Wasze "zabawy", np. nagłe wypłynięcie obok czyjejś łódki lub pomostu, odcięcie komuś kotwicy, wygnanie z łowiska.

W ostatnim zdaniu chciałbym zwrócić uwagę, że wody i grunty pod nami są własnością Skarbu Państwa. Nie oznacza to, że są niczyje, a samowola budowlana, nawet ukryta pod wodą, pozostaje samowolą. Jeziora są ogólnodostępne, również dla nurków, ale pod pewnymi warunkami, że jest na to zgoda właściciela, że nie zagraża to bezpieczeństwu innych użytkowników, jak również samych nurków. I ostatni warunek. Korzystając z akwenu, nie można ograniczać lub pozbawiać zysków innych użytkowników gospodarujacych na tych wodach.

Z poważaniem

Sławomir Chełstowski

2005.06.29