Puszczanie latawców to dziś raczej mało popularny sposób na spędzanie wolnego czasu. Ciągle jednak pamięta się o tej zabawie w Szkole Podstawowej

nr 2, której uczniowie wraz z rodzicami obchodzili już dziewiętnaste z kolei Święto Latawca.

Podniebne harce

Impreza od początku ma rodzinny charakter, a to dlatego, że pomysł na nią zrodził się nie w głowach uczniów, ale ich rodziców. To oni, jak mówi dyrektor SP nr 2 Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, prawie 20 lat temu wymyślili, by wczesną jesienią urządzać w szkole nieco zapomniane już latawcowe loty w formie nie tylko zabawy, ale i konkursu. Przy czym oceniane miało być piękno latawców oraz ich zdolność do wysokich lotów. W miniony piątek na szkolnym boisku najpierw odbył się wspólny trening wszystkich uczestników święta latawca. Zaroiło się od uczniów, którzy trzymając w rękach różnobarwne i rozmaitych kształtów konstrukcje próbowali poderwać je do podniebnych lotów. Zaraz po tym, prowadząca imprezę dyrektor Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, ogłosiła konkurs na najładniej wykonany latawiec. Jury, dokonując kilkuetapowej selekcji, wyłoniło pięć najpiękniejszych konstrukcji. Ich wykonawcy: Dawid Szydłowski, Maja Ladzińska, Paweł Głowacki, Dawid Szwejkowski i Natalia Dunaj otrzymali równorzędne pierwsze nagrody w postaci dyplomów i różnych słodkości. Gdy ledwo ochłonięto po tych pierwszych emocjach już nastąpiły kolejne, czyli loty na jak największą wysokość. Z tym bywało różnie, gdyż niezbyt sprzyjający, bo za słaby wiatr nie pozwalał wzbić się na wyższy pułap. Tylko nielicznym latawcom o bardzo dużej powierzchni udało oderwać się od ziemi i poszybować wysoko nad konarami drzew okalającymi szkolne boisko. Wśród nich najwyżej szybował latawiec Bartka Radziwińskiego, zdobywcy nagrody głównej oraz Małgosi Wiśniewskiej, której przypadło drugie miejsce. Najważniejsza była jednak dobra zabawa, więc dzieci, którym nie powiodło się w tej konkurencji niespecjalnie martwiły się wynikami, niepowodzenia wetując sobie słodkościami.

Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt