O sprzedaż działek przylegających do stacji paliw przy ul. Pasymskiej wystąpiła spółka Orlen. Miasto stawia warunek- na transakcję muszą zgodzić się działkowcy, którzy na upatrzonych przez spółkę gruntach prowadzą uprawę warzyw i owoców.

Paliwo na działkach

Teren za stacją paliw, w planie przestrzennego zagospodarowania miasta, przeznaczony jest pod budownictwo mieszkaniowo-usługowe i zieleń. Dopóki jednak nie ma inwestora, swoje królestwo, na zasadzie dzierżawy od miasta - mają tam działkowcy. I właśnie częścią tego terenu zainteresowana jest spółka Orlen, która zamierza rozbudować stację, którą od blisko 40 lat mieszkańcy Szczytna utożsamiali z Bolesławem Zaborowskim.

- Stacja istnieje już od lat 60, a ja dzierżawiłem ją od 1967 roku - powiedział "Kurkowi" najstarszy stażem "cepeeniarz" w mieście. Gdy ponad dwa lata temu, na bazie dotychczasowego państwowego przedsiębiorstwa CPN powstała spółka skarbu państwa Orlen - przejęła na własność mienie stacji, czyli grunt, zabudowania i urządzenia. - Odkupili ode mnie też towar, jaki jeszcze na stacji był i obecnie jest tak, że ja mam zarejestrowaną firmę, zatrudniam ludzi, a na rzecz Orlenu świadczę usługę w postaci prowadzenia tej stacji - wyjaśnia Bolesław Zaborowski.

Z tego też powodu nie ma żadnego wpływu, ani udziału w planach rozbudowy, jakie zamierza przeprowadzić w Szczytnie Orlen.

- Wniosek nie określa konkretnie, jakiej wielkości teren spółka chce dokupić - mówi Lucjan Wołos, naczelnik wydziału rozwoju miasta. - Argumentuje tylko, że taka stacja, u wylotu z miasta i przy głównej drodze, powinna mieć większą infrastrukturę niż ma obecnie. Bo i faktycznie, nie ma tam np. wystarczająco dużego parkingu, a ten między innymi, Orlen chce stworzyć.

Informacja o planach inwestycyjnych Orlenu wystraszyła działkowców. Obawiali się, że uprawne skrawki gruntu zostaną im po prostu odebrane, a do strat zaliczą swoje własne nakłady, poczynione na drzewka, krzewy, czy altany. Jak zapewnił burmistrz - do takiej sytuacji nie dojdzie. Zobowiązał bowiem przedstawicieli Orlenu, aby na początek - doszli do porozumienia z działkowcami.

- Jeśli oni się zgodzą i zrezygnują ze swej dzierżawy, wówczas dopiero można będzie mówić o ewentualnej sprzedaży gruntu dla spółki - tłumaczył radnym podczas ostatniej sesji w czwartek 27 listopada.

(hab)

2003.12.03