Jedną z atrakcyjniejszych imprez towarzyszących tegorocznym "Dniom i Nocom Szczytna" były pokazy redukcyjnych modeli pływających, jakie odbyły się na wodach mniejszego miejskiego jeziora.

Miniżagielki na Małym Domowym

Impreza, jakiej dotąd nie oglądaliśmy w Szczytnie, przyciągnęła spory tłumek widzów. Najpierw odbyła się krótka prezentacja modeli, zaś w chwilę później przyszedł czas na próbę wody.

Na pierwszy bój poszły modele jachtów żaglowych. Złapawszy wiatr w miniżagielki wypłynęły na szerszą toń jeziora oddając przybrzeżne wody we władanie redukcyjnym modelom statków i okrętów.

Tak, jak i jachty, ministateczki sterowane drogą radiową zachowywały się jak ich odpowiedniki w naturalnej skali. Gdy przyspieszały, za rufą wyrzucały tuman wzburzonej wody wywołany obracaniem się śruby napędowej, zaś modele jednostek wojennych potrafiły strzelać. Co prawda z ich dział nie sypał się grad pocisków, ale tryskały strugi wody imitujące ostrzał nieprzyjaciela. Widzom podobały się także manewry tych małych jednostek, tj. ostre zmiany kursu i lawirowanie między bojami, co nie zawsze kończyło się powodzeniem. Sztuka ta (manewrowanie) nie tyle zależy bowiem od precyzji wykonania modelu, co zdolności manualnych osoby sterującej aparaturą radiową. W sumie pokazami zachwyceni były nie tylko dzieci, którym modelarze-profesjonaliści pozwolili sterować wodnymi jednostkami, ale i dorośli.

Bo tak naprawdę modelarstwo tego rodzaju, wymagające nie lada precyzji, wielomiesięcznego ślęczenia nad budową i cyzelowaniem detali, jest zajęciem nie dla dzieci, a młodzieży i osób starszych.

Dodatkową atrakcją pokazów miała być symulacja powietrznej bitwy modeli samolotów rozgrywającej się nad wodami jeziora małego. Byłoby to widowisko niezmiernie atrakcyjne, ale niestety, organizatorzy nie przewidzieli jednego - nie przygotowali odpowiedniego miejsca dla maszyn latających. O ile model redukcyjny samolotu (w przeciwieństwie do oryginału) może obejść się bez pasa startowego, do lotu potrafi unieść się bezpośrednio z ręki modelarza, o tyle na lądowanie musi mieć kilkadziesiąt metrów wolnej przestrzeni. Niestety, tej zabrakło, więc samoloty, których żywiołem są przestworza można było podziwiać jedynie na ziemi, w całkowitym bezruchu.

- Macie tu znakomite warunki do uprawiania modelarstwa - mówił jeden z uczestników pokazu, który przyjechał do Szczytna aż z Elbląga. - Dwa śródmiejskie jeziora. My natomiast musimy zadowolić się dość odległym od miasta Kanałem Elbląskim.

Człowiek ów nie mógł się nadziwić, dlaczego w Szczytnie nie ma jakiegokolwiek koła modelarskiego.

PS.

Pokazy przyciągnęły spory tłumek widzów, co niestety, kolidowało z równocześnie odbywającym się Maratonem Juranda. Końcówkę trasy biegu niefortunnie wyznaczono wzdłuż przyjeziornej alejki, wokół której zgromadzili się właśnie uczestnicy pokazów modeli redukcyjnych. Wskutek tego biegacze musieli przeciskać się pomiędzy modelarzami i widzami. Doszło nawet do kilku zderzeń biegaczy z kibicami, bo ci (kibice) skupili swoją uwagę na zupełnie innej imprezie.

Marek J. Plitt

2003.07.30