Wywieszanie list dłużników, angażowanie ich

do drobnych prac remontowych czy odcięcie mediów – takich metod próbują spółdzielnie mieszkaniowe

w Polsce, by odzyskać należności za zaległe czynsze. Czy podobne środki zastosuje też szczycieńska SM „Odrodzenie”, którą kieruje prezes Krzysztof Krakowski?

Jak dopaść dłużników?

ZABAWY W OMIJANIE PRAWA

Mieszkańcy, którzy nie płacą czynszów, to plaga wielu spółdzielni mieszkaniowych. Dlatego ich władze stosują różne metody, by odzyskać choć część należności. Niektórzy prezesi sięgają nawet po radykalne środki, takie jak odcinanie mediów czy kablówki. Inni angażują najbardziej opornych w płaceniu do prac porządkowych i remontowych. Byli też tacy, którzy po prostu wywieszali listy dłużników na klatkach schodowych. Kiedy okazało się, że to niezgodne z prawem wpadli na pomysł, by umieszczać tam podziękowania dla osób płacących regularnie. W ten sposób sąsiedzi i tak wiedzieli, kto zalega spółdzielni z czynszem. Czy podobne metody są stosowane również w Szczytnie?

– My już to przerabialiśmy. To były trochę takie zabawy w omijanie prawa – odpowiada Krzysztof Krakowski, prezes SM „Odrodzenie. Przyznaje, że najlepsze efekty dawało wywieszanie list dłużników, bo to wywoływało w nich poczucie wstydu. Kiedy jednak się okazało, że takie działanie narusza prawo, zrezygnowano z tego. Odpracowywanie długów też nie zdało egzaminu.

– Próbowaliśmy tego, ale chętnych do pracy było bardzo mało. Ludzie się do tego nie garną – mówi prezes. Wspomina, że kiedy dłużnicy pomalowali kiedyś klatki schodowe, trzeba było po nich poprawiać. Poza tym, jak zauważa, angażowaniu lokatorów do tego typu zajęć nie sprzyja obowiązujące prawo.

– Ekonomicznie to się nie sprawdza, bo w przypadku tych ludzi trzeba stosować Kodeks Pracy. Gwarantowane przez niego osłony socjalne czy prawne w praktyce obracają się przeciw tym osobom – uważa Krzysztof Krakowski. Według niego spółdzielnie, które stosują takie metody odzyskiwania należności robią to na ogół na pokaz. W grę nie wchodzi także odcięcie kablówki, gazu, prądu czy wody.

– Lokatorzy mają podpisane indywidualne umowy z operatorami i my w to nie ingerujemy – tłumaczy prezes. Z odcięciem ogrzewania też byłby problem, przede wszystkim ze względów technicznych.

CWANIACY I BEZRADNI

Dla szczycieńskiej spółdzielni dłużnicy to duży kłopot. W chwili obecnej są oni jej winni 738 tys. złotych.

– To dużo i mało, biorąc pod uwagę, że w przeszłości zadłużenie sięgało nawet 1,5 mln zł – mówi Krakowski. Spośród 2600 mieszkań administrowanych przez spółdzielnię, powyżej trzech nie zapłaconych czynszów ma 75 rodzin. Są tacy, których zobowiązanie sięga nawet 30 tys. złotych. Łącznie z regularnymi płatnościami zalega 650 lokatorów. Prezes wyróżnia kilka kategorii dłużników. Pierwsza, którą określa mianem „cwaniaków” to ci, którzy mają dochody pozwalające im na dokonywanie opłat, ale tego nie robią, wychodząc z założenia, że „jakoś się uda”.

– Z nimi jednak najłatwiej można sobie poradzić, występuj ąc do sądu o zapłatę zaległości – mówi Krzysztof Krakowski. Postawa tego typu dłużników na dłuższą metę się im nie kalkuluje, bo prędzej czy później na ich dochody wchodzi komornik, a płacone przez nich odsetki pokrywają koszty postępowania sądowego ponoszone przez spółdzielnię. Większy problem jest z kolejną kategorią zalegających z czynszami lokatorów. Są to ludzie, którzy rzeczywiście nie mają pieniędzy, a utrzymują się z bardzo niskich świadczeń socjalnych. Wśród nich nie brak osób bezradnych życiowo.

– Często jestem przerażony, patrząc na nie, kiedy przychodzą wezwane na zebrania Rady Nadzorczej. Wiele z nich nie wie, że można skorzystać z dopłat na mieszkanie.

ZAMIANY, EKSMISJE I ZŁE PRAWO

Zdaniem prezesa, dla najuboższych lokatorów najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana lokalu na tańszy w utrzymaniu. Problem w tym, że spółdzielnia nie dysponuje takimi, bo te znajdujące się w jej zasobach mają stosunkowo wysoki standard. Jakiś czas temu SM „Odrodzenie” zawarła z miastem porozumienie, na mocy którego osoby eksmitowane z mieszkań spółdzielczych trafiają do komunalnych. Z kolei na ich miejsce przychodzą oczekujący na lokum z listy miejskiej.

– Wielu eksmitowanych lokatorów chwali to rozwiązanie, bo dzięki niemu stać ich na zajmowany lokal o niższym standardzie – mówi prezes. Kolejna kategoria dłużników wyróżniona przez niego to ludzie, którzy prowadząc różnego rodzaju interesy, biorą kredyty pod zastaw mieszkania. Wielu z nich się nie udaje, bank wchodzi im na pensje, wskutek czego nie wystarcza na czynsze. Część dłużników, którzy mają duże zaległości, w końcu traci wiarę w to, że kiedykolwiek uda się im je spłacić.

– Po niezapłaceniu sześciu czynszów z rzędu ludzie nie wierzą już, że wyjdą z długów – mówi prezes. Przyznaje, że najbardziej skuteczną, choć zwykle przeciągającą się w czasie metodą walki z niepłacącymi lokatorami jest korzystanie z obowiązującej drogi prawnej. Zaczyna się zwykle od groźby wykluczenia spośród członków spółdzielni. Potem jest skierowanie sprawy do sądu i eksmisja. W tym roku wykonano już jedną, cztery takie postępowania jeszcze się toczą, a jedenaścioro najemców już oczekuje na eksmisję. Zdaniem prezesa, obecne prawo, w teorii chroniące lokatorów, w rzeczywistości szkodzi im.

– Najgorsza rzecz, jaką zrobiono osobom, których nie stać na opłaty, jest ustawa o ochronie lokatorów – uważa. Według niego z powodu przeciągania się spraw eksmisyjnych osobom takim tylko narasta dług. Obowiązujące prawo ma też wpływ na rynek nieruchomości.

– Nikt zdrowo myślący nie wybuduje dziś mieszkań na wynajem, bo pozbycie się lokatora, który nie płaci, jest bardzo trudne. Gdyby było inaczej, rynek nieruchomości by się ustabilizował – przekonuje prezes.

BĘDZIE DROŻEJ, WIĘC PRZESTANĄ PŁACIĆ?

Niewykluczone, że w najbliższym czasie grono osób zalegających z czynszami jeszcze się zwiększy. Powodem są planowane podwyżki. Od początku roku o 8 groszy za m2 wzrośnie stawka spółdzielcza. To oznacza dla mieszkania o powierzchni 50 m2 podwyżkę rzędu 4 złotych brutto. Taki wzrost to jednak nic w porównaniu z opłatami za ciepło. W artykule z ubiegłego tygodnia pisaliśmy, że na razie trwa ustalanie taryfy przez Urząd Regulacji Energetyki. Teraz już wiadomo, że cena ciepła produkowanego przez Dalkię wzrośnie aż o około 20%.

– To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że koszty ciepła stanowią połowę opłat za mieszkanie – komentuje prezes spółdzielni. – Część mieszkańców pewnie się zbuntuje i przestanie płacić – nie kryje swoich obaw.

Ewa Kułakowska