Dużo zmian - najwięcej w technice

„Kurek” ma już dwadzieścia lat! Ani się obejrzałem, jak to błyskawicznie przeleciało i dopiero po chwili zastanowienia uświadomiłem sobie, że to przecież niemały szmat czasu. Ileż to przez te lata nastąpiło zmian, a już najwięcej na polu techniki.

Dziś trudno uwierzyć, że pierwsze numery gazety składaliśmy za pomocą zwykłej mechanicznej maszyny do pisania, wypożyczonej z miejskiej biblioteki. Zdobyła ją Ela Olszewska-Baran. Jej brat Andrzej, Ela Minksztyn i ja tworzyliśmy pierwszy zespół redakcyjny. Jakiś czas potem ten nasz jedyny sprzęt do pisania zastąpiła elektroniczna maszyna, marki „Robotron”. Wydawało się nam, że był to wielki postęp i ułatwienie w pracy, bo to cacko potrafiło nie tylko justować, ale i zmieniać krój czcionki - wystarczyło zmienić obrotową tarczę.

Pierwsze numery nie zawierały w ogóle zdjęć, a poszczególne artykuły ilustrowały rysunki wykonane przez grafika Kazika Napiórkowskiego, z którym współpracujemy do dziś. Ciekawa była w tych czasach korekta tekstów. Jeśli jakiś wyraz był napisany z błędem, to drukowaliśmy na maszynie jeszcze raz albo cały wyraz, albo tylko literkę i precyzyjnie za pomocą pęsety, wklejaliśmy w miejsce błędu. Dziś wydaje się to niewiarygodne, ale tak to było i w podobny sposób przygotowywaliśmy całą makietę pisma. Na karton formatu A-3 naklejaliśmy tekst podzielony na szpalty, a nad nimi i pod, a także obok Kazik kaligrafował ręcznie tytuły, dodawał ilustracje i inne ozdoby, i dopiero wówczas całość szła na powielacz.

Ciekawostką było to, że te pierwsze numery „Kurka” zawierały program telewizji satelitarnej obejmujący trzy stacje - MTV, RTL plus i FILM NET. W tym czasie powstawała w Szczytnie kablówka, którą fascynowało się wielu mieszkańców, więc i w „Kurku” nie mogło zabraknąć programu. Pierwsze redakcyjne święto przypadło 22 października 1994 r., kiedy to ukazał się setny numer „Kurka” i tu uwaga, kosztujący 500 zł. Na ów skromny jubileusz trzeba było naszej przeszło czteroletniej pracy. Zaraz potem z początkiem 1995 r. przyszła denominacja pieniądza. Dlatego w styczniu tego roku „Kurek” kosztował już tylko 0,60 zł, chociaż w nawiasie podana była stara cena - 600 zł. Ów setny numer był już składny komputerowo W połowie lat dziewięćdziesiątych pojawiły się też w „Kurku” pierwsze zdjęcia, oczywiście czarno-białe, ale jeszcze analogowe, robione „zenitem”.

Jeszcze większa zmiana nastąpiła w 1998 r., kiedy to „Kurek” z dwutygodnika stał się tygodnikiem. Wówczas obawiałem się, że nie damy rady w takim tempie składać kolejnych numerów, a jeśli się to nawet uda, to zapewne nie starczy materiałów. Sądziłem, że zbyt mało wydarzy się w Szczytnie w ciągu tygodnia, co zasługiwałoby na opisanie w gazecie. Obawy szybko jednak prysły. „Kurek” zaś stawał się coraz bardziej kolorowy i profesjonalny, znany nie tylko w Szczytnie i powiecie, ale także w kraju, zdobywając nagrody w ogólnopolskich konkursach.

Wkraczając w XXI w., byliśmy wyposażeni już w mocniejsze komputery i pierwszy aparat cyfrowy, który charakteryzował się taką rozdzielczością, jaką mają obecnie aparaciki w tańszych telefonach komórkowych, a nam się wydawało, że to tak wiele....

Kiedy toczy się codzienne życie redakcyjne, wydaje się że wszystko niby idzie po staremu, ale spojrzawszy wstecz, na te minione 20 lat, trzeba stwierdzić, że zmiany nastąpiły ogromne i ów „Kurek” z kwietnia 1990 r. w porównaniu do ostatniego jubileuszowego numeru z 2010 r. wygląda, jak jakaś konspiracyjna bibuła.

Ciekawe czy za kolejnych 20 lat to samo będziemy mówić o obecnym wydaniu „Kurka Mazurskiego”.

Marek J.Plitt