Lotnisko w Szymanach nie otrzyma 2 mln zł z budżetu państwa i 100 tys. zł z budżetu wojewódzkiego. Na kilka dni przed końcem ub.r. wojewoda i marszałek postanowili wstrzymać wypłatę pieniędzy. Jako powód podają złamanie ustawy o zamówieniach publicznych przez spółkę Mazury-Szczytno. Decyzja budzi kontrowersje.

- Czarna rozpacz człowieka ogarnia na myśl o tym, jak niekompetentni ludzie rządzą naszym województwem - uważa senator Jerzy Szmit, który rok temu wywalczył dla Szyman utracone teraz środki.

Czarna rozpacz

PÓJŚCIE NA SKRÓTY

Naruszenia prawa miała się dopuścić spółka zarządzająca lotniskiem podczas przetargu na dostawę sprzętu służącego poprawie bezpieczeństwa pasażerów.

- Prezes i zarząd spółki zdecydowali się pójść na skróty - tłumaczył podczas zwołanej 2 stycznia konferencji prasowej marszałek województwa Jacek Protas.

- Zamiast jednego przetargu odbyło się ich aż pięć - wytykał szef biura zamówień publicznych Urzędu Marszałkowskiego Bogdan Artymowicz. Według niego, spółka chciała w ten sposób uniknąć bardziej skomplikowanej procedury unijnej. Zarzucił także jej władzom wybranie wadliwie sporządzonych ofert, a nawet naruszenie zasady uczciwej konkurencji.

- Umowa na kupno sprzętu została zawarta z naruszeniem prawa - potwierdził wojewoda Adam Supeł.

Prezes spółki Mazury-Szczytno Jarosław Jurczenko zapewnia jednak, że cała procedura przetargowa została przeprowadzona zgodnie z przepisami. Dziwi się też, że do tej pory, mimo składanych próśb, nie otrzymał żadnej pisemnej informacji o wynikach przeprowadzonej kontroli.

KTO ZAPŁACI ZA SPRZĘT?

Decyzja wojewódzkich włodarzy spowodowała, że przyznane przez sejm pieniądze dla Szyman musiały wrócić do budżetu państwa. Termin ich wykorzystania upłynął z końcem roku.

Tymczasem sprzęt, który miał być za te środki opłacony został już dostarczony do spółki. Są to m.in. bramki do kontroli osób i bagażu oraz urządzenia monitorujące.

Kto za nie teraz zapłaci? Na pewno nie władze wojewódzkie.

- Jeżeli procedura przetargowa została przeprowadzona z naruszeniem prawa, absolutnie nie wyobrażamy sobie z panem wojewodą uruchomienia publicznych środków - uzasadnia marszałek Protas. - To problem prezesa i władz spółki - dodaje.

Co na to Jurczenko?

- Zabezpieczyłem się prawnie od początku do końca na każdą ewentualność - odpowiada dość tajemniczo.

Przedstawiciele firmy, która dostarczyła sprzęt zapowiadają teraz wystąpienie na drogę sądową w celu wyegzekwowania należnych jej pieniędzy.

NIECHĘĆ DO SZYMAN

Szef portów nie ma wątpliwości, że za decyzją władz wojewódzkich kryje się niechęć do dalszego inwestowania w Szymany. Według niego ma o tym świadczyć opóźnianie przez Urząd Marszałkowski zgody na realizację projektu dotyczącego zakupu sprzętu.

- Zwlekali z podjęciem decyzji aż do 10 listopada, licząc, że przetarg nie wyjdzie i spółka wpadnie w tarapaty - mówi szef spółki lotniczej.

Jaki mają w tym cel?

- Proszę spytać marszałka - odpowiada Jurczenko.

Marszałek Protas zapewnia, że szanse lotniska w Szymanach nie są wcale przekreślone. Bliskie sfinalizowania są rozmowy z Agencją Mienia Wojskowego w celu ostatecznego uregulowania kwestii własnościowych. Z drugiej strony przyznaje jednak, że nie zamierza dokapitalizować zarządzającej lotniskiem spółki Mazury-Szczytno, tym bardziej, że ze wcześniejszych deklaracji wycofali się także inni udziałowcy. W budżecie wojewódzkim zarezerwowano na ten cel 1 mln zł.

- Nie będziemy pakować pieniędzy w spółkę w celu opłacenia jej bieżących zobowiązań - tłumaczy Protas.

SZKODZĄ INTERESOM REGIONU

Decyzja marszałka i wojewody budzi kontrowersje. Nie tylko w Szczytnie.

- To porażka całego naszego województwa, a przede wszystkim tych, którzy decydują o jego losach - uważa olsztyński senator Jerzy Szmit. - Te różne wykręty prawne, formalne, świadczą o tym, że ludzie, którzy kierują naszym województwem nie radzą sobie z problemem lotniska regionalnego.

Zastanawiające, że tak ostre słowa senator formułuje m.in. pod adresem wojewody mającego przecież rekomendację PiS-u, partii, do której sam należy. - Cóż na to poradzę, że za swój i marszałka sukces uznaje to, że 2 mln zł wrócą do Warszawy.

Przypomnijmy, że to właśnie głównie dzięki staraniom Szmita te środki znalazły się w ubiegłorocznym budżecie państwa.

Senator zarzuca byłym i obecnym wojewódzkim decydentom, że szkodzą interesom regionu.

- O tym, że pieniądze znalazły się w budżecie, było wiadomo już od 10 miesięcy. Było wystarczająco dużo czasu, żeby je racjonalnie wykorzystać - uważa Szmit. - Czarna rozpacz człowieka ogarnia na myśl o tym, jak niekompetentni ludzie rządzą naszym województwem.

Senator nie wyklucza, że za ich działaniami kryje się chęć doprowadzenia do upadłości spółki zarządzającej lotniskiem i przekazanie tego zadania innemu podmiotowi.

- Może jest już ktoś inny przygotowywany do tego, by gospodarować tym majątkiem - zastanawia się Szmit.

CO DALEJ?

Sprawa lokalizacji lotniska regionalnego w województwie warmińsko-mazurskim wciąż pozostaje więc otwarta.

Wojewoda i marszałek za brak postępów obciążają poprzednie władze województwa.

- Ich postępowanie było nieprofesjonalne - uważa Protas. - Do dziś nie ma żadnego opracowania, które by wskazywało, jakie i gdzie lotnisko powinno powstać.

Marszałek zapowiada zlecenie sporządzenia takiego dokumentu. Jego współfinansowanie zadeklarowali także olsztyński prezydent i starosta.

Szczycieńskie samorządy dotychczas takiej propozycji nie otrzymały. Ich reprezentanci są zaniepokojeni powstałą sytuacją i utratą 2 mln zł.

- To dziwne, że decyzję w tej sprawie podjęto, nie dając wcześniej prezesowi spółki możliwości ustosunkowania się do zarzutów - dzielą się swoimi wątpliwościami burmistrz Szczytna Danuta Górska i starosta Jarosław Matłach. We wtorek 9 stycznia ("Kurek" był już w druku) mieli spotkać się i rozmawiać w tej sprawie z marszałkiem Protasem.

PONOWNA KONTROLA

W poniedziałek 15 stycznia kontynuowane będą przerwane obrady Walnego Zebrania spółki Porty Lotnicze Mazury-Szczytno, na którym mogą zapaść ważne dla jej przyszłości decyzje.

Marszałek Protas nie wyklucza ponownego złożenia wniosku o jej upadłość.

Prezes Jurczenko zapewnia jednak, że główni udziałowcy PLL LOT i Energopol się temu sprzeciwiają.

- Nie ma lepszego miejsca dla lotniska regionalnego niż Szymany. Budowa nowego potrwa lata, a my wciąż będziemy zaściankiem Europy - uważa Jurczenko.

W czwartek 4 stycznia ponownie w jego firmie pojawili się kontrolerzy z Urzędu Marszałkowskiego.

- Kiedy byli tu dwa tygodnie wcześniej wpadli tylko na chwilkę, pobieżnie obejrzeli dokumenty i pojechali. Teraz widocznie szukają uzasadnienia dla podjętej już decyzji - snuje przypuszczenia Jurczenko.

- Jeśli zarzuty nie znajdą potwierdzenia w dokumentach, będziemy mieli do czynienia z kompromitacją wojewody i marszałka - mówi starosta Jarosław Matłach. - Jeśli się potwierdzą, trzeba będzie szukać innych rozwiązań.

Jakich?

- Czekamy na to, co zaproponuje nam marszałek.

Wiadomo już, że marszałek i wojewoda chcą zlecić opracowanie dokumentacji, która wskaże najlepszą lokalizację dla lotniska regionalnego. Co na to starosta?

- Szkoda czasu. Jest już przecież studium wykonalności regionalnego portu lotniczego Olsztyn-Mazury. Wyraźnie mówi się w nim o Szymanach. To jedyne logiczne rozwiązanie - uważa Jarosław Matłach.

Andrzej Olszewski

2007.01.10